czwartek

gdzies pomiedzy barankami


Boże.. jesteś POTWOREM!. Jak mogłeś mi to zrobić..
Dałeś mi skrzydła i lęk wysokości. Przecież sam najlepiej wiesz, jak ja bardzo chciałbym pokochać. Mam już swój ideał, stoi koło mnie, tak ! Jest tutaj! Tylko dlaczego dałeś mi ten strach... Dlaczego ciągle boję się tego, boję się tego że zranię, boję się konsekwencji, boję się tych zobowiązań i zbliżeń. Wiem, powiesz ''spróbuj najpierw bez zobowiązań'' ale sam wiesz, że to jest toksyczne, a ja tak nie chce.
Dlaczego nie możesz mi tego ułatwić? Wystarczyłoby jedno pstryknięcie palcami... przecież jesteś wszechmogący ! Więc dlaczego do cholery stoisz nade mną i spokojnie patrzysz na to jak ranie sam siebie i całą resztę osób, które potrafią pokochać mnie tak, jak ja ich nie potrafię. I wiesz co, straciłem już nadzieję, byłem z tymi ludźmi już tak blisko, a ja nadal... a ja nadal NIC!
To moje puste wołanie o pomoc i tak masz zapewne w dupie... O ile Ty w ogóle gdzieś tam istniejesz, bo jak do tej pory nie raczyłeś mnie powiadomić o swojej obecności. Powinienem od Ciebie odejść, na obrażonych łapach ! Ale ja nadal czekam, już bez nadziei czekam na to, aż zmienisz ten felerny element w mojej konstrukcji!
Tylko.. tylko czy to ma sens? To światełko nadziei dogasa..