piątek

Wełniana Irlandia


Przypomniały mi się czasy, kiedy to jeszcze mieszkałem na Clonard Street, Ballyvolane. Wokół było wszędzie tak bardzo zielono, tak bardzo BARDZO zielono. A właściwie to nawet ciemno-zielono. I nie było żadnych drzew, tylko łąki...łąki... dużo przestrzeni. Taki zielony bezmiar, którego nie dało się opanować wzrokiem. Gdzieniegdzie dało się zauważyć niewelkie pagórki, gdzieniegdzie nie wiadomo skąd, stado pasących się owiec, gdzieniegdzie kamienny strumyk, gdzie poiły się baranki. 
Od czasu do czasu wyjeżdżaliśmy autem bądź Bus'em Eireann'em no.205 na Old Head. Taki mały półwysep, tzw cypelek Irlandii, położony na wysokich, kamienistych klifach. Na całej jego długości znajduje się pole golfowe wykupione przez Irlandzkiego milionera. Spacery po tamtych terenach przy zachodzie słońca... to było takie magiczne, tak jakby na innej planecie.


Oglądam sobie jeszcze stare zdjęcia z Cork, które robiłem moim starym samsungiem i obrobiłem w jego zajebistym programie. Nie wiedziałem że ze mnie taki artysta. Zawsze myślałem, że jestem upośledzony fotograficznie ;c

- Narysowałem Ci w końcu tego baranka o którego tak bardzo prosiłeś !
- Popatrz. To nie jest baranek.. To baran. On ma rogi ! :(

                                                                                                             
-slut-slut-slut-slut-slut-