wtorek

Mandarynki

I wtedy Go zobaczyłem. I nadal nie mogę zapomnieć tej twarzy, miejsca i czasu, w którym się spotkaliśmy. To chyba najbardziej charakterystyczne miejsce na świecie. Nadszedł kolejny dzień, a ja myślami byłem tam. Po prostu coś się wtedy we mnie wydarzyło, a on wołał ‘wróć’.
 
I nigdy się tak nie czułem. Nie był po prostu chłopakiem, bo znałem innych. Inni nawet nie płakali tak jak On. Dla niego żyć znaczyło coś więcej, tak jakby utracił przeznaczanie. Uczucie, którego nigdy wcześniej nie czułem gdy przyrzekałem mu, że pomogę. 
 
Mogę mieć wszystko do stracenia i się nie poddam. Wykonam kolejny krok nawet gdy przepaść będzie na wyciągnięcie ręki. Jeśli dzięki temu zdobędę uśmiech a antracytowe oczy rozbłysną. 
 
Dziwne uczucie gdy nie będzie się miało już odwrotu. Kiedy dworzec kolejowy wydawać się będzie najczęściej odwiedzanym miejscem na ziemi, a poranek wkradać się będzie przez zakurzone szyby. Teraz cały czas coś się tu dzieje, a Tobie nie robi to zbytniej różnicy. Ale mam już te siły by odejść stąd, choć lubię to miejsce, bardzo. 
 
Kocham go pomimo ran na jego ciele i pomimo tego, że każda jego cicha prośba staje się rozkazem. Ile już zaplanowaliśmy? Już tak wiele, a mamy ledwie po 20 lat i  nam to nie przeszkadza. Budzić się każdego wieczora z uśmiechem na twarzy, przesypiać całe dnie, nawet gdy przepełnione pogardą syki wkradają się do Twoich snów, psują wielkie podróże po świecie, kąsają nasze marzenia. A ja po prostu chcę by takie jutro nigdy nie nadeszło, lecz chcę być razem z tobą znowu na jedną noc i więcej. 
 
Możemy na zawsze opuścić swe miasta i porzucić wszystko inne. Bez żadnych praw, ograniczeń, zobowiązań.  Nieodkryte zakątki świata kuszą jak nigdy. Choć przyznaję że czasem zaczyna mi coś przeszkadzać, nie potrafię podać ci przyczyny, rozrzucam słowa na około i nawet wtedy bardziej ranię siebie. Nigdy nie chciałem na Ciebie krzyczeć.
 
---------------------------------------------------------------------
A tu wszędzie tylko te ohydne mandarynki
Świąteczne