czwartek

Irish? No. I'm from Poland

Dzień przed tym, nim znalazłem jego martwe ciało, ujrzałem go siedzącego na środku pokoju. Mojego pokoju. Zapytałem go czy coś się stało. Nie odpowiedział. W sumie, to nigdy nie odpowiadał na pytania które były dla mnie ważne. Oparłem się o ścianę i poczułem że jestem do niego zależny. To on miał władzę. Ja byłem tylko mało znaczącym podwładnym. On w końcu wstał. Popatrzył w stronę okna i nagle zadał mi pytanie. Spytał czy potrafię żyć bez niego, bez atmosfery którą On tworzy. Spytał czy wyobrażam sobie życie bez niego. Odpowiedziałem mu krótko. NIE. Spytał czy Go kocham. Odpowiedziałem mu krótko. TAK. Kazał mi wyjść z pokoju. Wyszedłem i pomyślałem o tym, jakby to było bez niego. Byłoby ciężko, ale jakoś bym sobie przecież poradził. Położyłem się spać. Rano wstałem i poszedłem do niego. Nie żył.  Nie rozpaczałem. Kochałem Go z całych sił ale istniała we mnie ta siła, która pozwala mi zamienić serce w kamień. Choćby na te kilka dni. Żeby tylko nie bolało. A wiesz co najbardziej bolało? Nie Jego śmierć, a to, że w taki prosty sposób dawał mi do zrozumienia to, że mnie nie kocha. A przecież obiecywał. A przecież mówił, że będziemy razem. A przecież planowaliśmy już wspólne życie. A przecież leżeliśmy wtuleni w siebie pod kołderką. A przecież było tak pięknie ! Dlaczego mnie w sobie rozkochałeś? Dlaczego mi na to pozwoliłeś? Przecież wiedziałeś, że będę cierpiał. Czy naprawdę moje uczucia dla Ciebie nic nie znaczą? Muszą coś znaczyć ! Przecież nie można być takim złym człowiekiem. Przecież nie można nie mieć uczuć. Dobry Boże.... spraw aby ten lęk przed miłością już odszedł. Nie chcę już cierpieć i chcę zacząć być szczęśliwy ! Z kimś takim jak ja. Z kimś wartościowym. Z kimś kto mnie pokocha. Z kimś kto mnie doceni... chcę być kochanym.


Can't you see it ?